piątek, 27 lipca 2012

Jagodowe saleństwo

Myśl, impuls, działanie. Mam tak czasami.
Wczoraj pomyślałam tak
- babcia ma imieniny; 
- mam masę jagód;
- znalazłam świetny przepis;
- czemu by nie zrobić parę zdjęć;

Wynik tego rozumowania to zrobienie ciasta i obfotografowanie go z wszystkich stron, czyli to co cieszy mnie najbardziej :)


 

Przepis 

Składniki :
3 jajka
szklanka mąki
szklanka cukru
pól szklanki stopionego masła 
proszek do pieczenia 
opakowanie ulubionych owoców
wanilia

Co zrobić:

1. Białka ubijamy na sztywną pianę, dodajemy po łyżce cukru cały czas ubijając;
2. Po chwili dodajemy żółtka i powoli wlewamy masło, nie przestając ubijać;
3. Dodajemy po łyżce mąki z proszkiem i wanilią powoli mieszając;
4. Ciasto wlewamy na blachę;
5. Na górę dajemy owoce;
6. Pieczemy ok 40 minut w 180 stopniach. 



Nie wiem czemu ale oczekiwanie na efekt jest dla mnie zawsze najciekawsze, niczym czekanie na pierwszą gwiazdkę w Wigilijny wieczór. 

Najlepszą nagrodą po wszystkim jest smak ciepłego domowego ciasta i frajda z fotografowania i jedzenia oczywiście :)

Dać mi aparat i jagody ...
Dziecko ma zabawę na parę dobrych godzin ...
Zawsze to coś przyjemnego podczas choroby ...
Chociaż chyba powinnam leżeć w łóżku, a nie licytować się z piekarnikiem kto jest cieplejszy ...
Ale to już ja, ta która nie umie usiedzieć na miejscu ...

K. 
 



środa, 25 lipca 2012

Wybór

Zdarza się, że stajemy w życiu przed wyborem, o którym wiemy, że w jakiś sposób zmieni nasze życie. Niedawno został mi polecony niesamowity film mówiący właśnie o takiej sytuacji - "Mr Nobody"

"Nie możemy się cofnąć dlatego tak ciężko jest wybierać,
trzeba dokonać właściwego wyboru.
Dopóki nie wybierasz wszystko jest możliwe"



Warta polecenia jest również ścieżka dźwiękowa, która dosłownie powala z nóg :) 

http://www.youtube.com/watch?v=GMezwtB1oCU&feature=player_embedded




Czasem warto, żeby na naszym horyzoncie pojawiła się tęcza symbolizująca nowy początek po okropnej burzy.






Warto nauczyć się zauważać piękno w każdym szczególe otaczającego nas życia...
tak aby każdy dzień był tym najpiękniejszym dniem naszego życia...

K.


poniedziałek, 9 lipca 2012

W malinowym chruśniaku...


Wiem, że jest to trochę staroświeckie jak na młodą osobę ale lubię robić różne rzeczy w kuchni.
Tak, o dla przyjemności. Dlatego też postanowiłam zrobić dżem malinowy. W jesienne i zimowe wieczory wydaje się on idealnym wspomnieniem ciepłego lata.

 



Jeżeli chodzi o maliny to nie wiem czemu ale momentalnie kojarzy mi się z nimi wiersz Leśmiana.


W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.

Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.

Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.

I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.

I nie wiem, jak się stało, w którym oka mgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,
A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.
  



Co prawda nie oszukujmy się samo robienie dżemu nie jest tak przyjemne i zmysłowe, tym bardziej, że maliny zbierał ktoś innym, ja niestety tylko je kupiłam xD

Skoro już coś robimy to czemu nie na całość?!









Małe kompociki z malinami według inwencji twórczej stworzone z znalezionych w ogrodzie owoców, czemu nie ! Co prawda nie są tak smaczne jak dżemy ale zawsze coś. Za to ich kolor i kompozycja to istne dzieło sztuki.
Natura bywa piękna, nawet ta szczelnie zamknięta w słoiku :-)



Wreszcie jest troszkę chłodniej, można spokojnie oddychać....
nie żebym miała coś przeciwko upałowi co to to nie...
 można spokojnie usiąść na zewnątrz...
bynajmniej nie tylko wieczorem...
  
K.  

środa, 4 lipca 2012

Home, sweet home!

Wreszcie w domu, w związku z czym jestem pozytywnie zakręcona tym co chce jeszcze zrobić, zmienić. Na pierwszy ogień poszły czereśnie. Po raz pierwszy postanowiłam zrobić z nich dżem. Odkąd pamiętam tworzenie (bo chyba można to tak nazwać), czegoś zarówno smacznego jak i pięknego sprawiało mi niezwykłą przyjemność. 







Stanowczo mogę powiedzieć, że czereśnie to jedne z moich ulubionych czerwcowych owoców!




Kolejnym punktem mojej "misji" jest ogród, a w zasadzie grządka z ziołami. Co prawda wymaga znacznie więcej pracy niż zrobienie dżemu ale też daje znacznie więcej satysfakcji, a już na pewno przez dłuższy czas niż dżem zjadany w czasie mroźnych, zimowych wieczorów. 
W związku z małą przebudową ogródka udało mi się zebrać trochę płatków róży. Nie zastanawiając się zbyt długo postanowiłam zrobić z nich konfiturę różaną.  



 
Aż szkoda było zakręcać słoiczek z tak pięknym zapachem :-)


A co tak poza tym?
Milo jest usiąść w pogodny, ciepły wieczór w ogrodzie. W ciszy oglądając rozgwieżdżone niebo i przelatujące nieopodal świetliki. 


Kawałek własnego raju? Chyba tak :-)
Tymczasem ...
K.